



_edited.png)



Kate "Lilith" Lawson

Aparycja
Zawód
Psychiatra/ Psycholog
Wiek
26
Pochodzenie
Vancouver - Kanada
Zgrabna kobieta o wzroście 1.73m, wadze 53kg, jasnej karnacji, blond włosach i niebieskich oczach. Już na pierwszy rzut oka widać, że coś z nią jest nie tak. Niemal cały czas uśmiechnięta, ale nie ciepło i serdecznie a raczej z dziką satysfakcją, co w połączeniu z jej oczyma wygląda dość złowrogo. Nosi się raczej odważnie i pomimo chaotycznego na pierwszy rzut oka stylu, jest w tym jakaś dziwna pełnia, szczególnie kiedy pozna się ją bliżej.
Lubi nosić mocny niechlujny makijaż, szczególnie w odcieniach czerni, co dodaje jej więcej tej złowrogości. Często jej ruchy również są gwałtowne, ale jakby jednak przemyślane i mające sens. Przy pierwszym spotkaniu najłatwiej określić by ją było słowem "wariatka".
Wbrew pozorom wygimnastykowana, o silnych ramionach i nogach dzięki nauce ju-jitsu.
Obecny wygląd:
Trzeciego dnia postanowiła zerwać ze swoją starą osobowością, poprzez pofarbowanie włosów na odcień czerni z czerwienią. Usta i paznokcie również pomalowała na odcień czerwieni, a na paznokciu środkowego palca wymalowała czaszkę. Obecnie wygląda jakby urwała się albo z koncertu muzyki elektronicznej, ewentualnie z wariatkowa, chociaż tam raczej ciężko o pozwolenie na pomalowanie włosów na takie odcienie...
(Link działa tylko jeśli jesteś już na naszym serwerze i jesteś zalogowany/a w przeglądarce)
Historia
Wychowała się z matką, ojca nigdy nie poznała, ale nie brakowało jej niczego w życiu, miała zainteresowanie i miłość od matki, dobre wykształcenie i pracę. Bycie psychiatrą w zakładzie zamkniętym nie jest może pracą marzeń, ale na pewno dobrze płatną i satysfakcjonującą. Kate była w tym naprawdę dobra i wydawać by się mogło, że kompletnie nie ma ona na nią wpływu, problem tylko w tym, że zdecydowanie za mało spędzała czasu z normalnymi ludźmi, a za dużo z "czubkami".
Miała w Vancouver własne mieszkanie, dobre relacje z matką, pasje i pieniądze, teoretycznie miała wszystko, a jednak cały czas czegoś jej brakowało w życiu. Świetnie diagnozowała innych i ich leczyła, ale wraz z upływem lat, coraz ciężej wychwytywała własne problemy ze zdrowiem psychicznym. Pewne oderwanie od rzeczywistości przynosiło jej łucznictwo rekreacyjne i nauka sztuk walki, to drugie to akurat dla własnego bezpieczeństwa, ale nic nie zastąpi relacji międzyludzkich z normalnymi, zdrowymi ludźmi.
Rewolucją w jej życiu był wyjazd do Denver na wymianę z innym ośrodkiem psychiatrycznym. Na takich wymianach była nie pierwszy raz, ale zawsze miała okazję poznać inne metody leczenia i zobaczyć różne technologie. A ponieważ wyjechała wcześniej, miała okazję zahaczyć o jakiś ciekawy punkt ze świetnymi widokami i rozrywami na świeżym powietrzu, a Frisco było praktycznie po drodze i dostatecznie blisko Denver, aby potem nie spędzać całego dnia w samochodzie.
W tę podróż wybrała się z matką, aby spędzić razem trochę czasu. Wiele w życiu nasłuchała się o teoriach spiskowych, kosmitach, życiu w matrixie i apokalipsie zombie, ale nigdy nie przypuszczałaby, że jedna z tych rzeczy może być prawdziwa, że budząc się następnego dnia zobaczy własną matkę, która próbuje ją zagryźć. Oczywiście próbowała się bronić, obezwładnić ją ale bezskutecznie, sięgnęła po nóż i dźgnęła ją raz, a kiedy to nie przynosiło skutku kolejny i kolejny, adrenalina buzowała w jej żyłach, nie uroniła łzy w tym momencie ale przeżywała to wewnętrznie. Po niezliczonych ilościach pchnięć nożem w końcu wykonała ten ostateczny w głowę i dopiero wtedy, zmasakrowane ciało jej matki padło bezwładnie na ziemię. Stała nad nimi dobre pół godziny, kiedy zaczęło do niej docierać co właściwie się tu stało. Zapłakała i zakryła ciało matki kocem, ale miała dość świadomości aby wysłuchać wiadomości o narkotyku wywołującym agresję. W życiu naoglądała się trochę filmów, a w połączeniu z tym, co nasłuchała się w szpitalu psychiatrycznym...cóż, ciężko samemu nie popaść w szaleństwo i uwierzyć w teorie spiskowe. Umarli zwykle wstawali do "życia" w apokalipsach zombie, więc wszystko nabierało sensu, szczególnie gdy opuściła hotel...
To jedno wydarzenie namieszało jej w głowie, godzina zadecydowała o jej zdrowiu psychicznym, charakterze i podejściu do wielu spraw. Niewiele zostało z dawnej Kate. Zaczęła zbierać zapasy i broń, wszystko co mogłoby się jej przydać, wszystko to pierwszego dnia, kiedy sytuacja była jeszcze znośna, ale doskonale wiedziała, że szybko będzie coraz gorzej. Kij baseballowy znalazła jeszcze w hotelu, kiedy przemierzała jego korytarze, zapewne trafiając na bagaż jakiegoś gracza. Łuk na szczęście posiadała swój w samochodzie, zwykle zabierając go na dłuższe wyjazdy, korzystając z nowych torów łuczniczych, a jednak swój sprzęt to swój, zawsze idealnie dopasowany.
Powerbank także przydawał jej się w podróżach, zwykle na wypady poza miasto. Może raz czy dwa miała okazję wykorzystać jego możliwość ładowania promieniami słonecznymi, ale biorąc pod uwagę jak to wolny i nieefektywny proces, została przy doładowywaniu go z kabla. No cóż, czasami nowinki techniczne nie zawsze przydają się od razu. Kilka rzeczy zabrała z pokoju hotelowego, jak wodę czy mapę, a inne rzeczy po prostu walały się w samochodzie, jak zwykle zbierając je "na wszelki wypadek", chociaż na pewno wtedy nie myślała o apokalipsie zombie. Jedyne co przyszło jej trudniej to krótkofalówka, którą ukradła z porzuconego radiowozu. Kiedyś zapewne nawet by o tym nie pomyślała, ale teraz nie było to dla niej nic niezwykłego.
I tak w ciągu następnych kilku dni walcząc o przetrwanie, rozwaliła czaszki kilku sztywnym mając przy tym niezwykłą radochę, praktycznie olewając poczucie zagrożenia, czego nie mylić z zachowaniem ostrożności i spostrzegawczości. Po prostu z radością i uśmiechem na twarzy nokautowała martwych, a zdarzyło się nawet kilku żywych, którzy sądzili, że kobieta z plecakiem to łatwy łup.
Pamięta kim była wcześniej, ale wydarzenia dnia pierwszego całkowicie wypaczyły jej osobę, a podświadomość usprawiedliwiała to potrzebą zmiany, gdyż dawna Kate była słaba i nieprzetrwała by w obecnych warunkach, dlatego musiała się zmienić. A zabicie własnej matki? No cóż, ktoś musiał wygrać ten pojedynek, a jej matka raczej nie miała zbytnich perspektyw na przyszłość, prawda? Zabicie kogokolwiek, czy to żywego czy martwego, nie wywoływało u niej żadnych emocji poza dziką satysfakcją.
Po tygodniu spędzonym we Frisco postanowiła wybrać się na południe samochodem, gdyż kierunek na wschód wydawał się być nie najlepszym pomysłem, duże aglomeracje były raczej...zbyt zatłoczone przez nieumarłych. Przekraczając granicę Breckenridge, pierwsze co zrobiła to zgarnęła mapę okolicy z jakiegoś przydrożnego kiosku. Co jej pozostało? Po prostu jakoś przeżyć i zatracić się w swoim szaleństwie, dopóki i o nią śmierć się nie dopomni.
Jednakże pomimo bycia mentalnie niestabilną i często rozkojarzoną, jest bardzo inteligentna, zaradna i potrafi to wykorzystać na wiele sposobów.
.png)



.png)
Mocne Strony
- Umie w ju-jitsu, a także łucznictwo.
- Niewiele rzeczy jest w stanie wywołać u niej poczucie zagrożenia czy strachu.
- Większa tolerancja na ból, co wiąże się z jej...transformacją charakteru, po prostu wywołuje on u niej śmiech i dziwną satysfakcję, ale oczywiście do jakiegoś momentu.
Słabe Strony
- Trudności w nawiązywaniu normalnych relacji społecznych
- Nie wykazuje zbyt wiele empatii między zabiciem człowieka a trupa.
- Uzależniona od adrenaliny i silnych emocji, przez to czasami wybuchowa
- Często niepotrzebnie ryzykuje tylko dla zabicia kolejnego sztywniaka, co daje jej dziwną satysfakcję.


Ciekawostki
Jej światopogląd i poczucie humoru mocno odbiega od normalności.
Przez ostatnie kilka dni wprawiła się w skutecznym uderzeniu kijem bejsballowym w głowę sztywnym, chociaż nigdy wcześniej tego nie robiła.