



_edited.png)



Sabrina Walker

Aparycja
Zawód
Pielęgniarka, studentka medycyny
Wiek
27
Pochodzenie
Chicago
Drobna blondynka o delikatnych rysach twarzy. Ma około 160 cm wzrostu i 50 kg wagi.
Niewątpliwe jej atutami są błękitne oczy i pełne usta. Poza tym nie wyróżnia się zbytnio w tłumie. Ubrana w fartuch lekarski, trampki, lekką kurtkę i stetoskop przewieszony przez szyję.
Postać odgrywana przez:
evie_95.
Historia
Sabrine Walker od zawsze cechowała ogromna nieśmiałość. Właściwie odkąd pamięta miała trudności w nawiązywaniu głębszych relacji. Nie wiedziała czy to wrodzona przypadłość czy może życie, które jej nie rozpieszczało rozwinęło u niej ten problem. Urodziła się w Chicago i jak się potem okazało spędziła tam prawie całe swoje życie, do momentu, aż nie rozpętało się piekło.
Dzieciństwo jest dla niej mglistym wspomnieniem, wypartym przez jej psychikę. Ojca nie znała, a matka nie stroniła od alkoholu. I tak pojawiła się u niej żywa nienawiść do alkoholu, którego unikała nawet jako niesforna nastolatka. Mieszkanie w przyczepie nie było dla niej łatwe. W szkole nie nawiązywała relacji z rówieśnikami. Była raczej uważana za cichą dziwaczkę, mieszkająca na przedmieściach w beznadziejnej dzielnicy i w jeszcze bardziej beznadziejnej przyczepie. Jej jedynym ukojeniem była nauka, a dzięki niezwykłej pamięci wzrokowej szybko stała się kujonką. Nie wkładając wiele wysiłku osiągała naprawdę wiele. I tak też uzyskała tytuł dyplomowanej pielęgniarki.
Staż w chicagowskim szpitalu przebiegł sprawnie. Dostała etat, a czas uciekał nieubłaganie. Wyprowadziła się z przyczepy, zostawiając matkę samą i rozpoczęła własne życie w Wielkim Mieście, bo właśnie tym dla niej było Chicago.
Z biegiem lat czuła niedosyt zawodowy. Jej ambicje wzięły górę i podjęła studia medyczne, pragnąc zostać lekarzem. Niestety nie udało jej się osiągnąć tego, czego pragnęła, bo we wrześniu 2022 r. świat zmienił się bezpowrotnie
Sabrina miała wówczas 12-godziny dyżur w szpitalu. To była jedna z tych nocy, które nie dawały ani minuty wytchnienia – jak przy poważnej kolizji samochodowej albo strzelaninie w miejscu publicznym. Tym razem jednak problemem nie były złamane kończyny czy rany postrzałowe, a nieznana choroba, która rozprzestrzeniała się wśród mieszkańców Chicago. Ze względu na procedury przy nieznanych przyczynach takich zachowań stan wszystkich nowych pacjentów był sprawdzany w specjalnie przeznaczonych do tego pomieszczeniach — izolatkach. ER nie był przygotowany na coś takiego. Zamknięto oddziały, a po kilku godzinach cały szpital. Wszyscy nosili kombinezony i maski. Ze względu na agresywne zachowania ludzi zamykano ich w osobnych izolatkach, z czasem prowizorycznych.
Codziennie pod budynkiem pojawiały się kolejne karetki i samochody, z których wychodzili ledwie żywi ludzie. Ochroniarz szpitala tylko kiwał przecząco głową, stojąc przy zablokowanych, przeszklonych drzwiach frontowych. Nie było już miejsca ani nadziei na jakąkolwiek pomoc tym ludziom - żadne badania nie były w stanie wyjaśnić, dlaczego zachowywali się w ten sposób. Cały personel znalazł się w pokoju konferencyjnym. Nikt nie wiedział, co robić. Sytuacja była patowa, na którą nie przygotują cię żadne studia.
Dyrektor utknął w swoim gabinecie, wisząc bezustannie od kilku godzin na telefonie. Milczenie i czekanie trwało wieczność. W końcu ktoś złapał za pilot telewizora i włączył kanał informacyjny. Godzina policyjna, agresja na ulicach, wojsko, zamknięci ludzie w domach – totalna izolacja. Do Sabriny nie docierało to co właśnie usłyszała. Czy to działo się naprawdę ? Wśród personelu pojawiły się pierwsze ataki paniki. Osoby, które resztkami sił starały się zachować rozsądek równie mocno próbowały zachować go u osób panikujących. W tej sytuacji impulsywne działanie nic nie da. Trzeba myśleć trzeźwo. Wtem do gabinetu wszedł dyrektor, który swoją obecnością uspokoił personel. Był to człowiek groźny, który jednym spojrzeniem potrafił uspokoić spanikowanych ludzi. Wydał proste polecenie – Musimy pomóc tym ludziom, bo tak nakazuje przysięga Hipokratesa. I tak wszyscy rozeszli się do przydzielonych pacjentów. Niestety większość albo konała albo zachowywała się jak agresywne zwierzę, a żadne środki nie pomagały im zwalczyć tej choroby. Po dwóch dobach niemal wszyscy pacjenci wykazywali agresję. Prośby o spokój kończyły się fiaskiem a próby uspokojenia pacjenta nierzadko skaleczeniem. Bóg jeden wie, dlaczego pacjenci próbowali gryźć. Sabrina jako pielęgniarka i niedoszła Pani doktor nie została na szczęście przydzielona do wstrzykiwania diazepamu i innych środków uspokajających, którymi jeszcze dysponowali w szpitalu. Właściwie to kobieta wycofała się, chowała w cieniu, bo dla niej sytuacja była przerażająca. Dało się wyczuć, że coś jest nie tak. I nie warto dla przysięgi ryzykować własnym zdrowiem, a może i życiem. 13.09.2022 r. ogłoszono pandemię. Tego dnia personel funkcjonował w zmniejszonym o połowę składzie – większość z nich wykazywała objawy Necroleptis-B, bo tak została nazwana nieznana choroba i sami tkwili w izolatkach. Część postanowiła uciec, w tym Sabrina. Dostęp do apteki miał każdy. Leków nie pozostało wiele, a Sabrina wiedziała, że powinna zabrać coś ze sobą. Bandaż, środek do dezynfekcji, leki przeciwbólowe, 2 skalpele (które zgarnęła z sali operacyjnej, do której już praktycznie nikt nie zaglądał), strzykawki i kilka podstawowych medykamentów. Wyjście z budynku okazało się prostsze niż myślała. Ochroniarz, który pilnował tylnych drzwi leżał już na wpół martwy. Wysoka gorączka, słaby puls i brak składnego personelu prowadził tylko do jednego - śmierci. Tym bardziej że mieli do czynienia z chorobą, której nie dało się leczyć. Sabrina wiedziała, że może mu pomóc tylko w jeden sposób – skracając jego cierpienia. Podała mu sporą dawką morfiny i zabrała klucz do drzwi. Nie wiedziała, że ta decyzja będzie następstwem tragedii.
Bo skąd miała wiedzieć, że Pan Jablovski zamieni się w żywego trupa? Wskoczyła do swojego samochodu i pędem ruszyła do mieszkania. Pod wieżowcem stał tłum ludzi dziwne poruszających się ...jakby byli ledwie żywi. Instynkt podpowiedział jej, żeby jechała dalej i tak też zrobiła. Pojechała na przedmieścia do dzielnicy przyczep. Panował tam istny spokój – coś błogiego zważywszy na okoliczności i to, co działo się w mieście.
Okolica była pusta, więc Sabrina szybkim krokiem skierowała się do przyczepy matki, która jak mogła się domyślić, była pusta. Matka oczywiście wybyła gdzieś szukać alkoholu. Przed rentą nie miała za co kupić alkoholu, więc szukała szczęścia na mieście. Sabi zdecydowała się zostać na jakiś czas. Brak planu był tutaj głównym czynnikiem, dla którego postanowiła zostać. Może po kilku dniach władze zapanują nad tą przerażającą sytuacją i wszystko wróci do względnej normalności ? Niestety okazało się, że było jeszcze gorzej. Po kilku dobach zaczęła martwić się o swoją matkę, niemalże w ogóle nie wychodząc z przyczepy. Matka miała sporo zapasów jedzenia, głównie w puszkach i słoikach, które ograniczyły jej konieczność chodzenia do sklepu. W końcu zdecydowała się jej poszukać i wyjechać stąd do jakiejś bezpiecznej strefy. Spakowała kilka rzeczy – jedzenie, picie, jakiś koc. Pierwszy raz odkąd pamięta, weszła do pokoju matki, żeby spakować jakieś ubrania i wtem dostrzegła coś różowego, leżącego na łóżku. Książka obita różową, sztuczną skórą. I nagle wspomnienia zawładnęły nią tak boleśnie, że niemal upadła na kolana. To był jej pamiętnik, który zawierał historię jej dzieciństwa. Wspomnienia, które wymazała ze swojej pamięci dawno temu. Niby zdążyła się zorientować książka leżała na dnie turystycznego plecaka, a Sabrina za kierownicą swojego forda. Zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy, aż palce całkiem jej pobielały. Wtedy w lusterku bocznym dostrzegła Panią Myers. Przepita kobieta nigdy nie wyglądała korzystnie, ale tym razem przypominała żywego trupa, który rzucił się na samochód niczym wygłodniałe zwierzę. Sabi nie mogła uwierzyć w to co widzi. Nadgnita skóra prawie, że odkleiła się od kości twarzowych kobiety i gdzieniegdzie luźno zwisała. Oczy miała puste, nieobecne, a ręka ukazywała głęboką ranę – czyżby ugryzienie ? Nie wyglądało to jak złośliwy zespół neuroleptyczny. Coś było nie tak. Sabrina wcisnęła pedał gazu i z impetem opuściła dzielnice przyczep. Dojechała do miasta, w którym panował totalny chaos. Po mieście chodzili agresywni mieszkańcy, rzucający się na pojedynczych śmiałków, którzy odważyli się opuścić swoje kryjówki. Gdzieniegdzie można było zauważyć wojsko, które nadal próbowało zapanować nad sytuacją. Wtedy Sabrina zrozumiała, że nie znajdzie już swojej matki i pojechała dalej…
Jechała długo i bez celu. Spała w samochodzie, jadła to co miała w torbie i jechała dalej. Na kilku stacjach zatrzymała się, żeby uzupełnić paliwo, ale z czasem stacje okazywały się puste. W końcu zabrakło jej paliwa, a wielka tablica przy drodze głosiła, że znajduje się w Georgetown w stanie Colorado. Co ona tutaj robiła ?
Ruszyła drogą przed siebie. Nie miała pojęcia dokąd idzie. Ulice były puste. Ludzi i samochodów nie spotkała żadnych. Dało się odczuć niską temperaturę, ale na szczęście zabrała ubrania matki, w tym lekką kurtkę, którą od razu zarzuciła na siebie. Minęło kilka godzin kiedy w oddali dostrzegła jakiś budynek. Breckenridge Ski Resort ? Niegdyś było jej marzeniem, żeby znaleźć się w takim miejscu. Nie pomyślałaby, że spełni je w takich okolicznościach…
.png)



.png)
„Primum non nocere”
Mocne Strony
Niewątpliwie mocno stroną Sabriny jest pamięć wzrokowa, dzięki której zarówno jako pielęgniarka, jak i studentka medycyny wyróżniała się imponującą wiedzą. Potrafi zachować „zimną krew” w sytuacjach kryzysowych, czego nauczyła się pracując na ostrym dyżurze chicagowskiego szpitala. Dzięki swojej aparycji i widocznej nieśmiałości łatwo wzbudza zaufanie i współczucie. Drobna potrafi zmieścić się w różnych ciasnych zakamarkach.
Słabe Strony
Uciążliwą cechą Sabriny jest nieśmiałość, która nierzadko utrudnia jej relacje z innymi. Nie jest osobą ufną, co zawdzięcza swojej matce. Niezbyt silna w nowym świecie nie jest w stanie poradzić sobie sama. Nie potrafi używać broni palnej, a i z białą nie radzi sobie najlepiej.

