top of page
  • Zdjęcie autoraMaggie

[S01E04] Nasz Nowy Świat


23 września przywitał naszych bohaterów piękną, choć śnieżną pogodą. Nawet mimo trudów ostatnich dni, nie zniechęciło to ich jednak do dalszych działań. Schronienia wciąż wymagały wiele pracy, by móc rzeczywiście czuć się w nich bezpiecznie...


Kyle, Hayden i Lexie mieli trudną noc, ale teraz stoją przed nowym wyzwaniem, ponieważ Lexie skręciła kostkę. Spora część mieszkańców zauważa przyjazd Marines do Breckenridge. Tymczasem Echo, Morris i Mia odkrywają, że Alma i Jacob zmienili się w żywe trupy. Tor szuka miejscowych sklepów po zapasy, ale napotyka uzbrojonego nieznajomego w sklepie spożywczym, którego udaje mu się potem ogłuszyć i okraść. Morris, Echo i Mia postanawiają zbadać obecność Marines w miaseczku, jednak po drodze spotykają ranną nastolatkę, której decydują się pomóc. Przerażony Tor po wcześniejszym starciu z nienzajomym, oddaje strzał w stronę Alana, którego spotyka u progu swojego domu. Chłopak umiera na miejscu. W noc, 23 na 24 września następuje atak na hotel, gdy większość mieszkańców jest poza nim.




Czas trwania (irl): 8 stycznia - 8 marca 2023

Czas trwania (IC): 23 września 2022

Mistrzowie Gry: Maggie, Jelonek, Saycia










Kyle obudził się z samego rana w towarzystwie Haydena i Lexie, z którymi dzielił schron w schronisku narciarskim na wzgórzu.

Po burzliwej nocy i przenoszeniu znalezisk z apteki cała trójka musiała zmierzyć się z nowym problemem - Lexie skręciła swoją kostkę. W grupie i tak dochodziło już do różnych innych sporów na tle światopoglądowym, jednak Kyle postanowił poczekać nieco, aż kobieta się obudzi, zanim rozpocznie dyskusje.

Wraz z Haydenem, zdecydował się wybrać na krótki spacer, by później porozmawiać zresztą swoich towarzyszy i zdecydować co dalej w kwestiach przyszłych planów.

Mężczyźni zaczęli kierować się w dół, w kierunku głównego miasteczka. Ich oczom ukazał się kordon samochodów należących do wojska Marines, które znalazły się na głównej drodze do Breckenridge. Kyle i Hayden postanowili się tam wybrać.


Idąc w dół dwójka natknęła się na hotel Blue River, w którym znajdowała się Tammy, lokalny leśniczy. Kobieta zajmuje się przeszukiwaniem tamtego hotelu - wyciąga z niego zapasy, by następnie przerzucić je na inną część miasteczka dla potrzebujących. Kyle wymienił z nią kilka słów - kobieta miała zamiar również wybrać się w dół, by dowiedzieć się, o co chodzi z konwojem wojska.



Echo, o poranku zauważyła, że w hotelu stało się coś niedobrego. Zbiegając na sam dół znalazła Mię, a niedługo potem nowego nieznajomego, który dołączył do ekipy w hotelu - Morrisa. Cała trójka musiała uporać się z Almą i Jacobem - przemienionymi w żywe trupy.


Jakimś cudem oboje, prawie w całości nadzy, znaleźli się w pokoju należącym do Almy, który sąsiadował z tym Mii, co zbudziło dziewczynę. Wywiązała się walka, jednak nie trwała ona zbyt długo - Morris z pomocą Echo uporali się z zagrożeniem. Mimo to całą ta sytuacja wstrząsnęła młodymi mieszkankami hotelu.



Morris zaś potrzebował kilka minut, by dojść do siebie po tym, jak krew trupa dostała się do jego oczu.

Wciąż ciężarna Rosa Miller pomogła mu się doprowadzić do normalnego stanu, a następnie wszyscy zauważyli grupę Marines, która wkroczyła do Breckenridge przez jedno z okien na piętrze.


Tor o poranku zdecydował wybrać się do okolicznych sklepów i przeszukać je, w celu znalezienia jakichś zapasów. Rozumiał, że wiele innych osób będzie miało podobny pomysł, więc liczył się czas.

W jednej z aptek nie znalazł zupełnie niczego, a w dodatku zauważył grupę Marines, która zajmowała się przewróconym drzewem. Wolał trzymać się jednak od nich z daleka, więc skierował się do sklepu spożywczego, gdzie trafił w dziesiątkę. Półki pełne słodyczy i innych wysokoprzetworzonych produktów czekały na niego, więc zapakował je do swojej torby podróżnej. Sytuacja jednak dość szybko się zmieniła w nieco bardziej napiętą, jako iż w sklepie spotkał nieznajomego, który w dodatku był uzbrojony.

Torowi udało się ogłuszyć przeciwnika, a następnie zabrać jego rzeczy. Następnie postanowił wrócić do domu.


Niedługo po tym, Morris Echo i Mia zdecydowali się pójść w stronę Marines, by ocenić sytuację. Mieli również w planach złowienie kilku ryb, jako iż Morris ma w tym doświadczenie.


Sam przeczesując miasteczko w poszukiwaniu swojego motocykla trafiła na Kyle'a i Haydena, którzy zeszli z górki i dotarli do głównej drogi. Owa grupa spotkała się też z Marines, która przenosiła drzewo z głównej drogi, by przejechać dalej i rozstawić obóz w Breckenridge. Zgromadzeni wymienili kilka słów dotyczących Breckenridge jak i planów, a po krótkiej wymianie zdań, Sam zdecydowała się iść przed siebie.

Znalezienie jej motocykla było istotniejsze, więc dotarła do stacji, która była jej pierwszym przystankiem w Breckenridge, jeszcze w pierwszy dzień. Tutaj też był jej pojazd. Po krótkim rozejrzeniu się po okolicy dołączył do niej Rio - żołnierz Marines. Obiecywał jej jak i swojej przełożonej, porucznik DeShawn, że sprawdzi, czy wszystko w porządku. Kobieta nie chciała pomocy, więc mężczyzna zostawił ją samą.



Z samego rana, Kate obudziła się w towarzystwie Freda, którego ocaliła dzień wcześniej. Dwójka postanowiła opuścić sklep myśliwski i udać się do mieszkania Freda, ponieważ obiecywał, że tam znajduje się jego skład broni.

Stary Wilson jest przepełniony agresją jak i chęcią zemsty na grupie z komisariatu policji, która okradła jego sklep, zabrała jego rzeczy i doprowadziło do śmierci jego syna, Ethana.

Kate wydawała się idealną osobą, która mogłaby pomóc mu w dokonaniu tej zemsty. Dwójka więc przeszła przez miasteczko, na całe szczęście bez żadnych problemów, a następnie znalazła się u Freda w domu, gdzie ten zaszył się u siebie na górze, chcąc napić się whisky w samotności.


Los nie był łaskawy dla małej Rayleigh, której podróż w kierunku Las Vegas została brutalnie przerwana przez właśnie toczącą się apokalipsę. Uciekłszy z autobusu, który miał być jej szansą na nowe życie, została zmuszona do przetrwania w dziczy i porzuconych przybytkach. Ten dzień jednak wyjątkowo dał jej w kość - gdy wymęczona po długich dniach poszukiwania schronienia, natknęła się na głodne kojoty w środku lasu. Walka o życie trwała, ale Rae nie miała z niej wyjść zwycięsko.

Claire i Alan z samego rana obudzili się w domu rodziny Moore, należący, do Carmen i Willhelma. Para wciąż spała, więc zdecydowali się wyjść na zewnątrz, by kontynuować swój plan zjednoczenia dzielnicy Lincoln. Chcieli zachęcić inne osoby, które tam mieszkały, by stworzyć jedną dużą społeczność, która będzie się wzajemnie broniła. Jednak ich plan z początku nie szedł zbyt dobrze, ponieważ spora część osób nie była już w swoich domostwach. Jednak wszystko się odmieniło, gdy zapukali do domu, w którym mieszkała Allison Carter - kiedyś jeszcze razem z Tammy, teraz zaś z Torem i Enrique - dwójką nieznajomych mężczyzn, których poznała w ostatnich dniach. Allison była też kuzynką Claire, więc dwójka została nareszcie zjednoczona.



Wszyscy zastanawiali się nad zintegrowaniem dzielnicy i jak najlepiej to rozwiązać. Sytuacja jednak była dość skomplikowana, więc nie doszli do porozumienia. Było zbyt dużo znaków zapytania i niewiadomych - Brecknridge stawało się coraz bardziej niebezpieczne.





Jason, w sąsiadującej posiadłości, znalazł martwą kobietę przykutą do łóżka erotycznymi kajdankami. Pozostawił ją samą sobie, a później ona się wyswobodziła. Następnie zaś zobaczył, że zablokowała się o kawałek mebla w posiadłości. Znalazł tam też mężczyznę, który niedługo później obudził się jako chodzący trup.


Jason w domu znalazł już sporo żywności jak i kobietę o imieniu Isabelle. Wyglądało na to, że dziewczyna przeżyła kilka ostatnich dni tutaj, uwięziona przez tajemniczego mężczyznę. Jason zaczął przeszukiwać inne zakamarki domu, gdzie trafił na jeszcze więcej trupów.


Dyskusja w domu na Lincoln zakończyła się jednak prawdziwą tragedią, której nikt się nie spodziewał. Gdy Alan i Claire chcieli opuścić to miejsce, by wrócić do siebie, Alan został postrzelony przez Tora, który właśnie wrócił ze sklepu. Mężczyzna był przerażony tym, że nieznajomy dla niego Alan otworzył mu drzwi do własnego domu, trzymając dłoniach zakrwawioną siekierę. Tor wystrzelił z bardzo małej odległości, a Alan zmarł na miejscu. Allison będąc w szoku wybiegła na zewnątrz a zaraz za nią Claire i Enrique. Tor został sam z całym tym bałaganem.



Wyprawa na ryby przez Morrisa, Echo i Mię została jednak dość szybko przerwana, gdy grupa zauważyła Tammy trzymającą w rękach Rae - młodą nastolatkę, która jeszcze jakiś czas temu została prawie pożarta przez kojoty. Kobieta zdecydowała się ją ocalić, jako iż usłyszała ją, idąc w dół w kierunku miasteczka.


Nastolatka była całkowicie poraniona i pogryziona w wielu miejscach przez kojoty, grupa jednak zdecydowała się nią zaopiekować i zabrać ją gdzieś by udzielono jej pomocy. Od razu zdecydowali się na wyprawę do żołnierzy Marines, jako iż nie byli szczególnie przekonani co do pomysłu zabrania obcej, pogryzionej dziewczyny do hotelu Breckenridge - nie po tym, czego byli świadkiem z rana.



Zabrali więc nastolatkę do obozu, jednak Tammy, która ją przyniosła nie była w stanie z nimi pójść. Miała dość sporą kontuzję kostki przez upadek na stoku gdy niosła Rae, przez co nie mogła iść tym samym tempem co cała reszta. Mia z grupy z hotelu zdecydowała się pójść z nią i pomóc jej dojść do siebie gdzieś w bezpiecznym miejscu. Morris i Echo ruszyli w kierunku obozu truchtem, chcąc uratować życie nieznajomej dziewczyny.


W tym samym czasie, Jake, Chris i Sebastian przemierzali Kolorado, chcąc znaleźć jakieś miejsce, w którym mogą się ukryć. Byli sportowcami ze szkoły średniej w Kansas, którzy przyjechali do Kolorado na zawody.


Wszystko jednak trafił szlag, a ich trener i reszta drużyny zostawili ich, chcąc znaleźć jakąś pomoc. Cała ekipa szła przez dość długi czas, co skutkowało tym, że byli naprawdę przemęczeni. Spali w różnych miejscach takich jak opustoszałe samochody czy inne opuszczone sklepy jednak nigdzie nie zagrzali miejsca na dłużej z uwagi na niebezpieczeństwo.





Mieli nadzieje, że to w Breckenridge odnajdą swój azyl i po tym jak trafili na stację benzynową, spotkali pierwszą, żywą osobę od dłuższego czasu - Sam.


Max Bennett, inny członek drużyny z Kansas znalazł się w Breckenridge już kilka dni wcześniej i znalazł schronienie w jednym z budynków na górze miasteczka. Z tamtego miejsca, mógł patrzeć na okolice i planować swoje ruchy w zależności od tego co dzieje się na dole. Tamtego dnia wybrał się do miasteczka, by pozbierać trochę jedzenia, jako iż jego zapasy nieco się skurczyły. Dotarł do sklepu sportowego, gdzie znalazł sprzęt do gry w hokeja - ochraniacze będą zdecydowane przydatne, chroniąc jego ciało przez zębiskami trupów.


Znalazł tam również martwe ciało mężczyzny, który był ewidentnie pobity, skatowany na śmierć, a następnie zaciągnięty tam i zostawiony na pastwę losu. Masa szczurów zjadła już jakąś część jego ciała, co totalnie przeraziło chłopaka. To było dla niego wystarczające, dlatego też wykonał w tył zwrot, wycofując się z tamtego miejsca. W drzwiach jednak spotkał swoich towarzyszy z drużyny wraz z Sam.


Rascal w towarzystwie Shelby znaleźli się w Grandview, gdzie od jakiegoś czasu już przebywali. Byli tam wraz z resztą dzieci, która była częścią wycieczki, która rozpoczęła się jeszcze przed apokalipsą. Cała grupa jednak nie posiada zbyt dużej ilości zapasów, co jest dość problematyczne. Wcześniej jakoś sobie radzili, wykorzystując innych mieszkańców


Breckenridge i gości, by zwabić ich w swoje pułapki, a następnie okraść z zapasów. Owy model jednak nie sprawdził się najlepiej, zmuszając parkę do innych wyjść.



Malcolm wraz z resztą Marines znalazł się w Breckenridge po długiej trasie którą przemierzył wraz z resztą. W autobusie znajdowali się też rodzice Allison - państwo Carter. Malcolm mógł opuścić autobus dopiero wtedy, gdy Marines znaleźli sobie swoje miejsce - polanę niedaleko jeziora Maggie's Pond w miasteczku. Malcolm od razu zdecydował się pomóc w rozpakowaniu obozu i budowaniu umocnień.



Gdy mężczyzna usiadł przy ognisku, usłyszał odgłosy rozmów - to Morris i Echo, którzy przynieśli ranną dziewczynę.

Po krótkiej rozmowie, Marines zdecydowali się ich przyjąć i udzelić Rae pomocy medycznej, której tak desperacko potrzebowała.






23 września - noc


Ten wieczór miał zmienić wszystko.


Mrok nocy i cisza przerywana tylko zimnym wiatrem nie zapowiadał tragedii, jaka miała się wydarzyć. Niemal opustoszały hotel był teraz w łasce losu, który wcale nie był przychylny. Czy dobrym wyborem było pozostawienie takiego przybytku niemal bez opieki? O tym nasi bohaterowie mieli się dopiero przekonać.


Stukot ciężkich butów był sprytnie tłumiony przez miękki śnieg na drodze. Chłód i ciemność były wystarczającym argumentem, by nie opuszczać swoich bezpiecznych przystani. Ale wśród wszystkich ugrupowań, które zdążyły się uformować w ostatnich dniach - znalazło się jedno, dla którego nawet takie nieprzychylne warunki nie były straszne. Liczna grupa ludzi, uzbrojona i umundurowana, gnała przed siebie w ciszy, dzierżąc w dłoniach zgubę.

Nikt się ich nie spodziewał, nikt nie mógł być przygotowany na to, co miało nadejść. Dopiero silne kopnięcie jednego z byłych więźniów otworzyło drzwi tego przybytku, ukazując wciąż ciepłe wnętrze hotelu.


- Hej, obsługa, mieliśmy rezerwację! - Rozniósł się głos po korytarzach, zrywając nielicznych z ich ciepłych łóżek, bądź odrywając od zadań nocne marki. Rozpoczął się jednak chaos. Nim ktokolwiek zdążył dobiec do recepcji, ta była już zniszczona - meble poprzewracane, nieliczne obrazy zrzucone na ziemię, tapety obdrapane przez noże, a wszelkie szklane przedmioty rozbite rurkami i pałkami policyjnymi. Gdy pierwsze przerażone twarze zaczęły się pojawiać przy wejściu, wzrok całej trupy skierował się w ich stronę.


- Oh, czyżbyśmy przeszkodzili? - Rozbrzmiał kobiecy, głęboki głos w udawanym zmartwieniu. - Przed kilkoma godzinami nasz biedny Pablito został przez Was wykorzystany, nie możemy tego puścić płazem... - Przerażający uśmiech na twarzy kobiety musiał wedrzeć się w głowy obecnych, gdy obejmowała mężczyznę, którego Randall mógł kojarzyć ze sklepu - dokładnie tego, który został przez nich okradziony. - Nasza zabawa sprzed kilku dni była tylko ostrzeżeniem, ale widzę nie uczycie się na błędach. - Puściła mężczyznę, zbliżając się do rezydentów, w których był wpatrzony jej kompan. Nie trzeba było być detektywem, by się domyślić, że właśnie o nich chodziło.


Terror, jaki roznosił się wśród śmiechów zgrai i hałasów od wciąż niszczonych przedmiotów nie mógł być niczym przyjemnym. Krótkie sekundy tych wydarzeń zdawały się rozciągać w nieskończoność, gdy nieliczni ocaleli zdawali sobie sprawę z tego, że są bezbronni - wrogów było zbyt wielu, podjęcie walki mogło być opłakane w skutkach.


- Ależ skąd te przerażone minki? Przyszliśmy tylko po to co nam się należy. Chłopcy? - Część nieznajomych rozbiegła się po korytarzach, zgarniając do swoich toreb zapasy, tak skrupulatnie zbierane w ciągu ostatniego tygodnia, gdy wzrok kobiety wciąż nie opuszczał Randalla. - No, i może dać Wam nauczkę, że z nami się nie zadziera… - Jej uśmiech przybrał psychopatyczny wyraz, który niejednego powaliłby na kolana. Złapała mężczyznę za szyję, gdy głos towarzyszących mu kobiet - ciężarnej Rosie i już wcześniej zapłakanej Jennifer, po jej utracie sprzed kilku godzin - wyrwał się w krzyku, roznosząc po zmęczonym już Breckenridge.


Furia się nie patyczkowała. Nie wykonywała szybko roboty. Zadarłeś z kimś z jej otoczenia, zadarłeś z nią samą i musiałeś odczuć tego konsekwencje. Lśniący nóż tylko na sekundę zabłysnął w jej dłoni, nim ten wbił się w podbrzusze sparaliżowanego mężczyzny. Jego ciało targniete bólem nie zdołało się utrzymać na nogach a dla kobiety to była tylko zachęta, by dokończyć dzieła już na podłodze, gdy jej kompani obezwładniali kolejnych gapiów zbierających się w recepcji. To jednak nie było jej ostatnie słowo.


- Oko za oko, ząb za ząb. Wy napadliście jednego naszego przyjaciela, my pozbędziemy się tylko jednego z Was. Pożegnaj się miło. - Dała mu szansę, nim nóż całkowicie rozciął jego trzewia, aż do samego mostku. Mężczyzna wykrwawiał się na podłodze, dusząc własną krwią w gardle. A Furia… Nawet w tym momencie nie darowała sobie dalszych zabaw, zakrwawioną dłonią sięgając do twarzy zapłakanej Rosie. - Bądź tą, która zostawi naukę. Następnym razem nie zostawimy świadków. - Rzuciła oschle, nim puściła tę biedną buźkę, zbliżając się do ściany naprzeciw wejścia, gdzie resztką krwi Randalla zostawiła ślad na ścianie symbolizujący ich siłę


- Zbierzcie, co już im się nie przyda. Yardbirds się odmeldowuje. - Stwierdziła z dumą w głosie, rzucając uśmiechnięte spojrzenie na swoją grupę, rozprostowując swoje ramiona w geście zwycięstwa.

Hałasy i harmider roznosiły się przez długie minuty, nim cała uradowana ferajna w końcu opuściła ten przybytek, pozostawiając go niemal w ruinie. Rosa Miller widząc odchodzącą zgraję, padła na kolana, łapiąc się za swój brzuch.


A oni… Oni wracali do swojej twierdzy, gdzie mogli świętować swój sukces. Swoją słodką zemstę, której w końcu mogli dokonać, na zawsze zostawiając piętno w hotelowych murach…












bottom of page